„Krzyk”
Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo iż nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany
Franz Kafka „Proces”
Było ich czterech. Brutalnie weszli do mieszkania dwojga starszych ludzi i zaczęli je przeszukiwać. Zapytani, czy mają nakaz, odpowiedzieli, że nie potrzebują. Czterech pewnych siebie policjantów w cywilu, przeciwko przestraszonej parze dwojga siedemdziesięciolatków. Przeszukiwali szafy, szukali zielonej pikowanej kurtki i wełnianej czapki. Starsza pani zapytana przez policjanta, czy ma w domu czarne spodnie odpowiedziała, żeby pokazał jej kogoś, kto takich nie ma. „Osoba, która zgłosiła kradzież, podała pani dokładny adres i rysopis, poza tym rozpoznała panią na zdjęciu” – powiedział obojętnym głosem policjant. W tym momencie jej mąż ironicznie podsumował – „I pewnie po wszystkim żona zostawiła pokrzywdzonej swoją wizytówkę”. Po godzinnej lustracji mieszkania i zadaniu kilku pytań kazali starszej pani ubrać się i udać z nimi na Komendę Policji. Wyprowadzając do samochodu otoczyli starszą panią ze wszystkich stron. Na komisariacie spędziła długie godziny na przesłuchaniach. Prośby o kromkę chleba lub przynajmniej szklankę wody, gdyż choruje na cukrzyce, były rzucane niczym przysłowiowy groch o ścianę. Siedziała tam w zupełnej niepewności i niewiedzy. Dopiero po dłuższym czasie dowiedziała się, że jest podejrzana o napaść na bezdomną osobę i kradzież jej karty kredytowej, telefonu komórkowego, 500 zł i kilku innych rzeczy osobistych. Absurd całej tej sytuacji sprawił, że momentami nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Wszystkiemu oczywiście zaprzeczała, przedstawiając realne argumenty na obronę. Po jakimś czasie Naczelnik Wydziału Kryminalnego łagodniejąc zmienił kategorię zatrzymania z podejrzanej na świadka, a po kilku godzinach „wałkowania” pozwolił udać się do domu.
Sytuacja jakby wyjęta z dzieła Franza Kafki, tyle że prawdziwa. Zdarzyła się w kwietniu 2023 roku w Stargardzie Szczecińskim. Starszą panią była pisarka i malarka Danuta Romana Słowik, przez 30 lat mieszkająca w niedaleko Karlsruhe, a obecnie po przejściu na emeryturę, tocząca życie między niemieckim Pasewalk, a polskim Szczecinem. W obydwu tych miastach angażuje się, wspólnie z mężem, w kulturalne życie lokalnej społeczności. Całą tę historię opisała w swojej ostatniej książce pt. „Krzyk”. Jest to jej siódma już powieść. Pierwszą były „Tułacze losy”, napisane na podstawie pamiętników babci-emigrantki, która przepłynęła cały świat pracując jako pielęgniarka na statkach pasażerskich.Do wspomnień babci dopisała swoje, opisując w nich własne dzieciństwo, młodość, fascynację malarstwem, trudne czasy komunizmu oraz emigrację do Niemiec. Wszystkie jej książki i wiersze opisują rzeczywistość polską i emigracyjną. Można nawet śmiało powiedzieć, że jest to literatura „faktu”. Jej obrazy przedstawiają głównie naturę, natomiast twórczość pisarska jest mocno zaangażowana społecznie. Książki „… a Majka siedzi”, czy „Déjà vu… 1984” są wręcz powieściami niewygodnymi dla poprzedniej władzy. Pisarka uważa, że całym tym wydarzeniem, które opisała w „Krzyku” ktoś chciał ją nastraszyć. Nie ukrywa, że się udało. Po tym incydencie obawia się wychodzenia z domu, nawet musiała skorzystać z pomocy psychoterapeuty. Długo również zastanawiała się, czy udzielić na ten temat wywiadu do radia i prasy. Podczas spotkania promującego książkę, całą tę historię opowiedziała takimi słowami: „Moje pomysły na książki czerpię z życia, ale tym razem życie posypało faktami obficie i w dodatku bez ostrzeżenia. Postanowiłam po nie sięgnąć.
Czytelnicy często zadają pytanie – Czy to się naprawdę wydarzyło? Czy możliwe, że takie rzeczy mają miejsce i to w dodatku tuż obok nas? Odpowiadam – Tak, takie rzeczy dzieją się i uważam, że trzeba o nich mówić, trzeba o nich wiedzieć, bo nigdy nie wiadomo, czy nie wydarzą się one komuś z was. Do każdego mieszkania zawsze może wtargnąć czterech rosłych mężczyzn przedstawiających się jako Policja Kryminalna, bez nakazu przeszukać mieszkanie i na koniec zakomunikować – Pani pójdzie z nami, pani jest zatrzymana…”.
Tekst: Leonard Paszek
Zdjęcia: Janusz Słowik