Slubice welcome to...

 

 Hej Ziomale, dawno mnie u Was nie było, ale po pierwsze mi się nie składało, a po drugie to mi się nie chciało pisać. Teraz już nikt nie przyznaje się, że mu się nie chce, ale ja jeszcze do niedawna mogłem się przyznać, że mi się nie chce, bo nie miałem jeszcze 18 lat. A teraz już mam i jak nie będzie mi chciało to od tej pory będę mówił, że jestem bardzo zajęty. Właśnie teraz jestem zajęty i to bardzo…wakacjami, bo je mam i mi się należą i mam do nich prawo – co nie, bo przecież żyjemy w demokracji, a ja jeszcze chodzę do szkoły.

 

No i wreszcie mogłem pojechać do mojej siory, bo ona teraz jest studentką, ale taka trochę dziwna, bo i polską i niemiecką, a do tego ciągle „mostuje” tzn. przechodzi przez jeden most tam i z powrotem. A za każdym razem jak jest w połowie tego mostu to do tego przechodzi przez granice. I kto z Was zgadanie , gdzie ona tak łazi. To już Wam powiem, ona chodzi po Odrze. Niewielu do tej pory udało się chodzić po wodzie, ale mojej siorze tak. Z nią teraz nie pogadasz, bo ona studentka i to na dwóch uniwersytetach na raz. Immatrykulowana jest na Viadrinie w Frankfurt Oder, a do tego ma legitymacje Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tak to się teraz mogą studiować tacy jak ja polskojęzyczni w Niemczech. Do tego ona ma akademik w Słubicach, a na zajęcia posuwa codziennie po moście na Uni we Frankfurcie. Najwięcej studiuje tam Niemców na prawie, a Polacy to tacy jak my, to nie studiują, tylko chodzą sobie na kulturoznawstwo. Oni sobie chodzą na to kulturoznawstwo, no co tam jest do uczenia. Zrobili teraz nawet nowy kierunek – Interkulturelle Germanistik – takie coś połączona germanistyka, polonistyka i tłumaczenie.

 

No i dobrze, że taki kierunek jest, bo Ci co tam studiują, to mogą przynajmniej czytać i zrozumieć,  to co ja pisze w języku polonijno-niemiecko-młodzieżowo-slangowym bez używania słownika. Wtedy ja nareszcie będę się czuł przez kogoś zrozumianym, a moja mama, mówi, że to jest właśnie najważniejsze w życiu.  Pojechałem, żeby zobaczyć jak ta moja siora tam żyje, no i jest wporzo. Jadłem tak jak wszyscy studenci, głównie w polskiej mensie,  w tej po niemieckiej stronie jest drogo i nic nie ma smaku. W polskich akademikach jest debeściarsko , bo mają za dramo na dole nawet siłkę i grillują sobie pod oknami. Z Polski jest dużo ziomów z Zielonki i okolic, a do tego sporo z Ersamusa z Ukrainy i Rosji i tym ostatnim nie jest nigdy zimno, bo grillują na zewnątrz nawet kiedy jest śnieg. Niemcy się trochę boją mieszkać w Polsce tzn. w Słubicach i wybierają akademiki po frankfurckiej stronie. Ale i tak wszyscy musza i tak na zajęcia ciągle dawać z buta między Polską a Niemcami.

 

Nie dość, że oni „mostują” , to jeszcze do tego „pendlują”  między Frankfutrem a Berlinem. Jeżdżą pociągami jak chcą, bo mają bilet miesięczny na Berlin i Brandenburgie na cały semestr.  Pojechałem do Słubic, bo na jeden wieczór stały się one stolicą Polski. W niedziele 14 lipca odbyła się tam największa międzynarodowa  impra od czasów wojny – koncert Dwojki i Radia Zet i  pokazywali go na żywo w TVP 2. To był czad, przyjechały zespoły z całego świata , a nawet z RPA na końcu Afryki. W tym czasie szesnastotysięczne  Słubice podwoiły stan liczebności swoich mieszkańców. Mamie z tych, co śpiewali najbardziej podobały się dinozaury z zespołu Demono, bo oni są w jej wieku. Do tego lubi Partycję Markowską, bo to córka Grzegorza Markowskiego z Prefectu, co zaśpiewał sto lat temu Autobiografie ( no wiecie – zaczyna się Miałem … lat, gdy usłyszał o mnie świat) i mama mówi , że to kultowy hymn jej pokolenia obok Ewki i Przeżyj to sam. A dla mnie całkiem wporzo był Lemon, chociaż chyba długo nie pogra, bo za bardzo wyje, ale przynajmniej Polacy maja teraz swojego

 

Lemona, żeby nie być gorszymi od Anglików z ich Lenonem. Ten mega koncert miał być zakończeniem festiwalu pt. Most, który trwał już tydzień i chcą co roku go robić w Słubicach. Tylko o tym festiwalu wreszcie zapomnieli powiedzieć na koncercie, a był on całkiem wporzo, bo przyjechał na niego sam Volker Schlondorff, który dostał kiedyś Oscara za Blaszany Bębenek i Janusz Zaorski pokazywał swój nowy film „Syberiada Polska”. Kto chce zobaczyć o co komon w zsyłkach Polaków na Syberie, to jak to zobaczy to sie samo mu w głowie poukłada. W przyszłym roku też przyjadę na ten festiwal jak przetrwają. Mama mówi, że Słubice to już takie internacjonale miasto się zrobiło, że trzeba by przerobić piosenkę Wodeckiego Chałupy weclome to ( to o słynnej plaży nudystów znaczy FKK nad polskim morzem) na… Słubice welcome to …

 

Wasz specjalny korespondent Jasiek Polański znad samej Odry ( bo stoję oczywiście na moście – wejdźcie w google, to mnie zobaczycie)