Lewandowskie szaleństwo

Wczorajszy mecz w Dortmundzie przeszedł do historii. I to nie tylko dlatego, że Borussia wygrała z Realem 4:1, bo dla nas, Polaków, w tym momencie jest to sprawa drugorzędna. Polak w bardzo ważnym meczu udowodnił swoją wartość i zrobił to w takim stylu, że Niemcy z wielkim szacunkiem patrzą na tych, którzy na ulicach rozmawiają ze sobą w języku polskim.

 

4 gole Lewandowskiego to, jak mówią Niemcy, szaleństwo. Tak, bo słówko „Wahnsinn” jest od wczoraj drugim co do częstotliwości wypowiadania przez Niemców słowem. Pierwsze to oczywiście „Lewandowski”. Gazety, radia, stacje telewizyjne, przydrożne sklepiki z warzywami, stacje benzynowe... wszyscy i wszystko oszalało. Najbardziej zwariował internet. Wszyscy popadli w absolutny „Wahnsinn”, bo Polak strzelił 4 gole Realowi. Od wczoraj my, Polacy w Niemczech, czujemy sie fantastycznie, bo wreszcie nie kradniemy i nie jesteśmy alkoholikami, a po prostu wydaliśmy na świat Lewandowskiego - to taka bardzo wyolbrzymiona przenośnia (ale mama Roberta na pewno się nie obrazi). To jednak nie szkodzi, bo od wczoraj tutaj właściwie wszystko jest wyolbrzymione! Nie ma się co dziwić. Niemcy są w siódmym niebie: najpierw Bayern, potem Borussia - drużyny wspólnie 8 razy pokazały jak powinno się grać w piłkę. I to komu?! Hiszpanom, którzy od niepamiętnych czasów mają monopol na pozbawianie rywali złudzeń. Okazuje się, że europejski sezon 2012/2013 należy jednak do piłkarzy z Bundesligi. Kto by przypuszczał, że na niemieckim „siódmym niebie” skorzystamy i my, Polacy?

 

Mamy być z czego dumni. W rozgrywkach klubowych jest tylko jedna rzecz, która byłaby więcej warta od 4 goli Polaka w pólfinale Ligi Mistrzów... 4 gole Polaka w finale Ligi Mistrzów. Niby Bayern to nie Real... ale Lewandowski to jednak Lewandowski, niczego więc w niemieckim finale pewni być nie możemy. O ile do niego oczywiście dojdzie. To prawda, że wszystko przed nami, a piłka nożna nie raz udowodniła już, że z nieba można bardzo szybko wskoczyć do piekła i odwrotnie (patrz: Malaga FC), bo to dopiero połowa półfinałowych zmagań tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. No ale... Każdy przecież wie, że Barcelonie będzie prawie tak samo ciężko jak Realowi (1 bramka na wyjeździe finału nie czyni, ale to zawsze coś!) a niemiecki „Bundesfinał” Ligi Mistrzów to już właściwie sprawa przesądzona. I na takie małe „aczkolwiek” nikt dziś uwagi nie zwraca. Aczkolwiek...

 

Nieważne jednak kto awansuje, a kto nie. Dla nas nie musi być to dziś ważne. I czy kibicujemy Borussi czy też nie, wczorajszy mecz coś wszystkim udowodnił. Robert napisał dziś na swoim fanpejdżu, że to również nasze zwycięstwo. Sam chyba nie wie jak prawdziwe są te słowa w kontekście naszej polskości w Niemczech. Wygrała Borussia. Wygraliśmy i my.