Krzysztof Penderecki w Berlinie

Kompozytor i dyrygent Krzysztof Penderecki - Foto : Krystyna Koziewicz


Do Berlina przyjechał Mistrz. Krzysztof Penderecki spędził tydzień w naszym mieście, przygotowując do występu uczniów Gimnazjum Muzycznego imienia Carla Philippa Emanuela Bacha. Młodzież i Mistrz wspólnie przygotowali występ, który, jak sądzę, zapamiętają wszyscy. Oto bowiem na koncercie w dniu 29 czerwca 2013 roku młodzież zaprezentowała utwory Mistrza.


Prawdę powiedziawszy, wieść o pobycie Pendereckiego w Berlinie początkowo wydawała się mało prawdopodobna, tak samo, jak możliwość spotkania wielkiego kompozytora. Wątpliwości budziło w dodatku mało znane miejsce pobytu oraz brak większego rozgłosu medialnego. Normalnie nazwisko Krzysztofa Pendereckiego pojawia się na plakatach, a koncerty odbywają się w wielkich salach koncertowych, np. w Filharmonii, ale… w auli szkoły muzycznej? Brzmiało niewiarygodnie.


Tymczasem tak właśnie było. Maestro naprawdę przyjechał i przygotował z uczniami koncert, na który złożyły się Sinfonietta per archi, Sinfonietta nr  2 z solistką klarnecistką – Magdaleną Faust oraz Missa brevis. W repertuarze była też Chorphantasie Ludwika van Beethovena, w wykonaniu pianistki Susanny Grützmann. Koncert był, o dziwo, zważywszy, że muzyka Pendereckiego uważana jest za trudną w odbiorze, całkiem przyjemny do słuchania, a uniwersalny język tej muzyki potrafił głęboko poruszyć słuchaczy. Kompozycje Pendereckiego to magia i energia, to  terapeutyczny seans, umożliwiający usunięcie z duszy trosk życia codziennego.

 


W ubiegłym roku podczas Światowego Forum Mediów Polonijnych miałam okazję zwiedzić słynny dworek Pendereckiego w Lusławicach. Obejrzałam romantyczny park i dworek z zewnątrz. Penderecki uwielbia sadzić drzewa, posiada ich w parku ponad trzy tysiące. W pobliżu parku kompozytor stworzył Europejskie Centrum Muzyki, po to, by mogli się tu kształcić  młodzi utalentowani muzycy, co jest przedmiotem specjalnej troski Mistrza. Drzewa mają rosnąć, młodzież grać – takie są marzenia kompozytora. Warto mieć marzenia i je realizować, zwłaszcza jeśli posiada się po temu odpowiednie środki. Park, dworek i szkoła to żywe pomniki, które będą radować każdego, kto odwiedzi to miejsce i tego, kto zapragnie zostać muzykiem.


Z rozmyślań o czarodziejskim parku w Lusławicach wracam jednak do koncertu w Berlinie. Godny podziwu był widoczny na każdym kroku świetny kontakt dyrygenta z muzykującą młodzieżą. Penderecki pokazał wielką klasę, dyskretnie dawał sygnały muzykom, że jest OK, a na zakończenie wielokrotnie dziękował młodym wykonawcom. Widać było, że jest zadowolony. Wielki twórca nie wysuwał się przed szereg, swoją postawą dawał do zrozumienia, że to młodzi muzycy są „gwiazdami”, a nie słynny na całym świecie wielki mistrz. Przykład godny naśladowania, zwłaszcza, że zdarzyło mi się widywać ludzi znacznie, ale to naprawdę znacznie niższej klasy, których ich mniemana wielkość zamieniała w nadęte purchawki. A tymczasem Mistrz…

 

Krystyna Koziewicz