Dwie pandemie, bo jedna to za mało Agata Lewandowski

 

Podczas gdy w Berlinie odbywają się demonstracje antypandemiczne, w Warszawie od dwóch miesięcy często słyszę i czytam, że jesteśmy „po pandemii”. Nawet starsze osoby mówią mi, żeby „nie przesadzać z tym wirusem”. Powstała specyficzna polska moda noszenia maseczki pod nosem. Tymczasem moja przyjaciółka odpowiadająca za higienę w dużym berlińskim szpitalu uważa, że ten sposób noszenia maseczki wyjątkowo szkodliwy, ponieważ wdychamy wszystkie wirusy, które zebrały na jej zewnętrznej wilgotnej stronie osłaniającej usta. Wprawdzie w polskich sklepach obowiązuje nakaz noszenia maseczek, ale większość go nie przestrzega. Kiedy zwracam uwagę osobom, które nie zachowują odległości w kolejkach, patrzą na mnie jak na dziwnego impertynenta. Polska przez zamknięcie granic pozbyła się wielu cudzoziemców. Nielicznymi pozostałymi obcokrajowcami są obywatele byłego ZSRR – Ukrainy, Białorusi, którzy niestrudzenie i nie bojąc się żadnego wirusa pracują na budowach, w sklepach i restauracjach, często symbolicznie zasłaniając usta pół-przyłbicami, co praktycznie nie daje żadnego efektu ochronnego. Polacy wrócili do normalnego życia zawodowego, ponieważ nie mają poduszki finansowej, jaką daje socjalne państwo niemieckie. „Szybciej wykończy nas brak pieniędzy na jedzenie i rachunki niż wirus” – mówią.

Życie na ulicach Warszawy wygląda jakby było już po pandemii. Po raz kolejny okazuje się, że byt wyznacza świadomość.

W Niemczech informacje o stanie zagrożenia Covid 19 podaje Instytut Kocha albo berlińskie Charite. W Polsce bardzo wielu ekspertów wypowiada się na ten temat, przez co panuje chaos informacyjny, pogłębiony przez sierpniową dymisję ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, co spowodowało, że Polacy jak sami mówią – tym bardziej już nikomu nie wierzą.Polacy noszą maseczki nonszalancko, ponieważ sami nie boją się zachorować „na wirusa”, Niemcy noszą maseczki, żeby nie zarażać innych, gdyby byli bezobjawowo przypadkowo jego nosicielami. Podstawowa kara za nienoszenie maseczki w Polsce wynosi 500 złoty, w Berlinie 50 euro, a w Nadrenii i Bawarii – 150 euro.

W lipcu w Polsce największymi ogniskami rozprzestrzeniania się wirusa były wesela i pogrzeby. Podczas gdy na pogrzebie odbywającym się na zewnątrz można jeszcze zachować zasady bezpieczeństwa, nosząc maseczkę i nie podając na przywitanie ręki, na typowych polskich weselach, liczących nawet 150 osób, tańcząc do białego rana, trudno zachować odległość dwóch metrów. Ostatnio niemieckie media podkreślają, że największymi ogniskami rozprzestrzeniania wirusa są rodziny. Myślę wtedy sobie „zupełnie prywatnie”, że zabrano nam bezpośrednie kontakty zawodowe przez pracę online, ostrzeżono już nas przed kontaktami z przyjaciółmi, a na koniec jeszcze mamy bać się własnej rodziny. Do czego w tej sytuacji ma sprowadzić się nasze życie – do samotnej pracy w odosobnionym mieszkaniu, międzyludzkiego kontaktu jedynie online i obawy przed każdym człowiekiem spotkanym na ulicy? Przecież zarówno w Niemczech jak i w Polsce pandemia zabrała nam już możliwość podroży i dostępu do kultury, miejmy nadzieję, że na dwa lata najdłużej.

Covid 19 i stosunek do jego zwalczania powiększył głębokość Odry, mentalnie dzielącej nasze oba kraje do głębokości rowu mariańskiego. W Polsce wiele osób pociesza się, że my ze Wschodu jesteśmy bardziej odporni „dzięki” wieloletniej socjalistycznej służbie zdrowia, której brak najlepiej wzmocnił nasze organizmy. Oby tak było, ponieważ większość lekarzy tutaj przyjmuje nadal jedynie online, a różnice w opiece w ramach narodowych systemów zdrowia są jeszcze bardziej drastyczne.  

Kiedy słyszę co chwila powtarzane z megafonów polskich galerii handlowych przypomnienie o konieczności noszenia maseczek i komunikaty jak zarząd galerii dba o zdrowie klientów, a do tego widzę ludzi w przeźroczystych przyłbicach, mam wrażenie, że żyję w filmie science fiction. Polecam wszystkim mój ulubiony film fantastycznym Piąty element w reżyserii Luca Bessona, gdzie klasyfikowano ludzi w różnych strefach – tak jak teraz mamy strefę czerwoną albo żółtą, dla dobra reszty społeczności kontrolowano wszystkich i izolowano jednych od drugich. Piaty element to film z happy endem, w którym zwyciężyło dobro i miłość. Miejmy nadzieję, że tak jak jego bohater zbawił świat od zła, nas wybawi od strachu wynalezienie szczepionki na Covid 19 albo osiągnięcie zbiorowej odporności, a my – Polacy, Niemcy i obywatele ziemi wrócimy do normalnego życia.

Psychologowie obu krajów biją na alarm i mają ręce pełne roboty, a gabinety pełne zalęknionych, straumatyzowanych kwarantanną ludzi, którzy bez względu na narodowość, kolor skóry czy wyznanie szukają namiastki pewności w dzisiejszym świecie, żeby móc się poczuć bezpieczniej. Często żart i humor jest lekarstwem na oswojenie strachu i pewno dlatego przesyłamy sobie teraz tyle memów wspierających nasze nadszarpnięte samopoczucie. Leszek Żądło – nasz polski jazzman w Monachium żartuje, że ma nową panią, z którą kładzie się spać i wstaje – Panią Demię. Natomiast jedna z sióstr zakonnych z Domu Pomocy Społecznej dla Dorosłych w Nowym Sączu, gdzie zainfekowano 38 osób, napisała oficjalne ogłoszenie na FB, że poszukują wolontariuszy do opieki, a „szczególne zaproszenie dla tych, którzy uważają, że wirusa nie ma.... Nie będą przynajmniej cierpieli z powodu noszenia masek i niewygodnych kombinezonów. Ich pomoc będzie na pewno bardziej efektywna, bez stresu".

Tymczasem okazało się, że w ostatni sierpniowy weekend Berlin stał się europejską stolicą wolności dzięki demonstracjom antypandemicznym, na które przyjechali obywatele całej Europy – jak donoszą media społecznościowe. Dobrze, że w odróżnieniu od zostawionej przez wszystkich Białorusi, mamy prawo demonstrować, ważne, żeby tych pokojowych demonstracji nie wykorzystały stricte antydemokratyczne ugrupowania, które chcą z drugiej strony wykorzystać antyrządowe nastroje, aby przejąć władzę – tak jak radykalni nacjonaliści i to nie ma znaczenia w jakim kraju.

Jestem ze starego sortu ludzi piszących, którym na studiach dziennikarskich zabraniano kategorycznie w artykułach dydaktyzować, a nawet publikować swoje subiektywne sugestie, za to zalecano przedstawiać czytelnikowi jak najbardziej obiektywne obustronne opinie za i przeciw. Jedno jest teraz pewne, że od czasu pandemii żyjemy w całkowitym chaosie informacyjnym i każdy z nas musi znaleźć sobie własny złoty środek na nowe popandemiczne życie. Ostatnio modna w polskich mediach stała się wypowiedź wybitnego aktora Gustawa Holoubka – „dziwnie się zachowuję, bo w dziwnych czasach żyjemy”. Nieco wcześniej żyjący filozof grecki Sokrates 25 wieków temu doszedł do wniosku „wiem, że nic nie wiem”. Jedno jest pewne: nie dajmy się zwariować, szczególnie mediom, bo jak kiedyś mnie uczono – człowiek zalękniony daje się najłatwiej zmanipulować.

Agata Lewandowski