Z tym pytaniem na ustach zjechało do Akwizgranu w dniu 27 kwietnia tego roku spore grono Polaków. I choć odpowiedź nasuwał sam cel zjazdu - przyznanie corocznej, piątej tym razem nagrody POLONICUS - szczególnie zasłużonym w dziele propagowania Polski, budowania więzi i dialogu - to jednak nie wszystko zdawało się proste, jasne i oczywiste. Znani jesteśmy przecież z tego, że komplikujemy sobie życie, że nie zawsze lubimy być zgodni i jednomyślni, że porozumienie i wzajemne poszanowanie to nie nasze narodowe cechy. Jakże tak radośnie i przyjaźnie cieszyć się wspólnymi sukcesami, kiedy lepiej komuś znowu dociąć, przywalić i obrazić się na dodatek? Wszak mamy rok Fredry! Pokażmy, że go znamy, lubimy i tacyśmy właśnie jak nas opisał. Nie wdając się w szczegóły; powiedzmy sobie szczerze i dobitnie; na Gali POLONICUSa nie pojawili się ci, którzy od Polonii trzymają się z daleka. Cóż z tego, że spełniono ich pragnienia, powierzono im stanowiska, obdarzono zaufaniem i godnością? To bez znaczenia! Oni i tak nie przybyli do Akwizgranu. Uznali, że nie wzbudzą podziwu, nie zasłużą na oklaski, nie rozbłysną blaskiem nawet w światłach potężnego kandelabru Barbarossy. Naszego ukochanego Fredrę przywołali, a że jego to w 2013 świętujemy, więc za nim zawołali zgodnie: „Wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, niż tu u nas będzie zgoda!” - Niestety, atmosfera na Gali była wspaniała, serdeczna i przyjazna. Niemcy byli zachwyceni, Polacy się cieszyli, Wiesławowi Lewickiemu gratulowano, a nadburmistrz Akwizgranu Marcel Philipp nie krył satysfakcji. Większość uważa, że to niebywałe święto wpisało się na stałe w akwizgrańskie polsko – niemieckie przymierze kulturowe. Spora grupa reprezentantów Uniwersytetu Jagiellońskiego z profesorami Władysławem Miodunką i Piotrem Horbatowskim na czele, wyrażali podziw dla polonijnej troski w kultywowaniu języka ojczystego, dla tej szczególnej aktywności w szukaniu rozwiązań i sposobów na jego upowszechnianie wśród młodej generacji emigrantów. Z uznaniem odnoszono się do sukcesów polskich przedsiębiorców, których powodzenie świadczy zarówno o wiedzy zdobytej w Polsce, jak i przyjaznej, zdrowej i konstruktywnej rywalizacji. Nie da się ukryć, że europejskość wyrażona potrzebą poznania, porozumienia i dialogu przemówiła tego kwietniowego wieczoru z właściwą sobie mocą. Polaków cieszyła obecność reprezentantów polskich władz, zwłaszcza pani senator Barbary Borys-Damięckiej - wiceprzewodniczącej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. To była doskonała okazja do rozmów, do pytań i szukania wspólnych rozwiązań dla spraw spornych, czy jak TV POLONIA dyskusyjnych. Doprawdy dominowała sympatia i wzajemne poszanowanie. Imponował spokojem i kompetencją wypowiedzi zarówno przewodniczący Zrzeszenia Federalnego Polskiej Rady w Niemczech T.z p. Aleksander Zając z Berlina jak i laureat POLONICUSa w kategorii dialogu polsko – niemieckiego redaktor naczelny DIALOGU i dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku pan Bazyl Kerski. Zadziwiali otwartością i pomysłowością Maria i Czesław Gołębiewscy z Oberhausen, rozczulili chórzyści z Wuppertalu. Zafascynował kulturą i erudycją profesor Władysław Miodunka. Okazuje się, że takie, jak akwizgrańskie spotkania są Polonii potrzebne. Z różnych stron Niemiec zjechali ci, którym na sercu nasze polskie problemy. Posłuchali, że kondycja organizacji polonijnych jest nienajlepsza, ale uznali, że nie można zasypiać gruszek w popiele, nie można zdawać się na doktorów, którzy sami pomocy potrzebują... Wszak od nas zależy, czy coś zmieni się na lepsze, czy też mur pomiędzy sobą zbudujemy jak Cześnik i Rejent z komedii Fredry. Dopóki co, świętujmy pomysłowość i humor Hrabiego herbu Bończa i ufajmy, że za rok spotkamy się na VI POLONICUSie!
Sława Ratajczak